Warenkorb

Dein Warenkorb ist leer

pojemnik na odzież używaną

Szmaciany zator. Dlaczego zakaz wyrzucania ubrań do śmieci paraliżuje system?

Od nowego roku czarny worek na odpady zmieszane ma nowego wroga: tekstylia. Teoretycznie to krok milowy w stronę europejskiej gospodarki obiegu zamkniętego. W praktyce – to widmo rosnących gór odpadów, których nikt nie chce, i kosztów, które ostatecznie spadną na mieszkańców. Polskie gminy, sortownie i organizacje charytatywne zderzyły się z rzeczywistością, w której szlachetne intencje ekologiczne wyprzedziły infrastrukturę o lata świetlne.

Jest dżdżysty, sobotni poranek na jednym z podwarszawskich osiedli. Wokół beżowego kontenera z logo znanej organizacji charytatywnej rośnie sterta plastikowych worków. Nie zmieściły się do środka, więc mieszkańcy – w dobrej wierze – zostawili je obok. Wystarczyła jedna ulewa, by zawartość worków: swetry, dżinsy, dziecięce kurtki, zamieniła się w ciężką, nasiąkniętą wodą i błotem masę. To, co wczoraj było surowcem wtórnym lub darem dla potrzebujących, dziś jest odpadem trudnym. Kłopotliwym. I przede wszystkim – drogim w utylizacji.

Tak wygląda front walki o nową frakcję odpadów. Zgodnie z unijnymi dyrektywami i nowelizacją polskich przepisów, tekstylia nie mogą już trafiać do odpadów zmieszanych. Cel jest słuszny: odzysk materiałowy i ochrona planety. Jednak system, który miał to obsłużyć, przypomina lejek, do którego próbujemy wlać wodę z pękniętej tamy.

sortownia odzieży używanej

Prawo sobie, życie sobie

Do tej pory sprawa była prosta. Dobre ubrania szły „do kontenera” lub znajomych, te zniszczone lądowały w czarnym worku pod zlewem, a stamtąd jechały na składowisko lub do spalarni. Teraz ten ostatni krok jest zabroniony. Gminy mają obowiązek selektywnej zbiórki tekstyliów.

Dla przeciętnego Kowalskiego zmiana wydaje się kosmetyczna, dopóki nie stanie przed dylematem: co zrobić z dziurawą skarpetą, poplamionym obrusem czy zużytą bielizną? Kontenery PCK czy Eco-Textil kojarzą się z pomocą ubogim, a nie ze śmietnikiem. PSZOK-i (Punkty Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych) są często oddalone o kilkanaście kilometrów i otwarte w godzinach pracy.

Ludzie są zdezorientowani. Słyszą w telewizji „nie wyrzucać do zmieszanych”, więc biorą wór ze starymi szmatami i upychają go do pojemników na odzież używaną. Efekt? Blokują miejsce na dobre ubrania, które mogłyby trafić do drugiego obiegu. Kiedy pojemnik jest pełny, zostawiają worki na chodniku. A stamtąd nikt nie chce ich odebrać, bo to już nie jest darowizna, to jest odpad komunalny, za który trzeba zapłacić – mówi pan Marek, zarządca nieruchomości na dużym osiedlu w Poznaniu.

To pierwsza i najważniejsza konsekwencja nowych przepisów: chaos kompetencyjny. Kto odpowiada za stertę mokrych ubrań pod kontenerem? Właściciel kontenera? Gmina? Spółdzielnia? W tym trójkącie każdy przerzuca się odpowiedzialnością, a góra śmieci rośnie.

PSZOK, czyli awantura w sobotę

Teoretycznie miejscem zbiórki tekstyliów, które nie nadają się do ponownego użycia, są PSZOK-i. To tam powinniśmy zawozić zużyte kołdry, poduszki czy zniszczoną odzież. W praktyce punkty te nie są gotowe na taką falę materiału. Tekstylia są lekkie, ale objętościowe. Kontener na nie zapełnia się błyskawicznie.

Sytuację pogarsza brak jasnych wytycznych co do tego, co PSZOK ma prawo przyjąć.

Przyjeżdża pan w sobotę rano, bagażnik wypchany po dach. Mówię: „panie, to są brudne szmaty po remoncie, uwalane smarem, tego nie biorę”. I zaczyna się piekło. Wyzwiska, groźby, że on to wywali do lasu, bo płaci podatki. Ludzie nie rozumieją, że my to musimy potem komuś przekazać. Żadna firma recyklingowa nie weźmie ode mnie tekstyliów zmieszanych z olejem czy farbą, bo to zanieczyści im całą linię – relacjonuje pracownik PSZOK z gminy pod Wrocławiem.

Problemem jest też limit. Wiele gmin wprowadza ograniczenia (np. ilość worków na rok na gospodarstwo domowe), by bronić się przed firmami, które nielegalnie pozbywają się odpadów poprodukcyjnych. To jednak uderza w mieszkańców robiących generalne porządki. Efekt? „Nadmiarowe” worki lądują w rowach, lasach albo są podrzucane pod osłony śmietnikowe w nocy. Koszt ich uprzątnięcia i tak ponosi gmina, czyli my wszyscy.

Kontenery: Zbiórka charytatywna czy śmietnik?

Najbardziej dramatyczna zmiana zachodzi jednak w sektorze organizacji charytatywnych i firm obsługujących kontenery uliczne. Przez lata model biznesowy był prosty: zbieramy odzież, sortujemy, najlepsze sztuki sprzedajemy do lumpeksów (w kraju lub za granicę), a zysk przeznaczamy na cele statutowe (np. PCK). To, co gorsze, szło na czyściwo fabryczne.

Nowy zakaz zburzył tę równowagę. Do kontenerów zaczęły trafiać gigantyczne ilości odpadów tekstylnych – rzeczy, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Zniszczone rajstopy, ścinki krawieckie, a nawet odpady higieniczne.

Kiedyś z tony zebranej odzieży odzyskiwaliśmy 70-80 proc. towaru handlowego. Dziś, przez to, że ludzie traktują nasze pojemniki jak alternatywę dla śmietnika, ten wskaźnik spada poniżej 50 proc. Reszta to odpad, za którego utylizację musimy słono płacić. Zamiast zarabiać na podopiecznych, wydajemy pieniądze na spalarnie. Jeśli ten trend się utrzyma, będziemy musieli likwidować pojemniki, bo staną się nierentowne – przyznaje przedstawicielka jednej z dużych fundacji charytatywnych.

To mechanizm błędnego koła. Im więcej śmieci w kontenerach, tym rzadziej są one opróżniane (bo to kosztuje). Im rzadziej są opróżniane, tym częściej są przepełnione. Im częściej są przepełnione, tym więcej worków ląduje na zewnątrz, niszczejąc na deszczu. A mokry tekstyl to wyrok śmierci dla recyklingu. Grzyb i pleśń rozwijają się błyskawicznie, dyskwalifikując całą partię towaru.

Mit recyklingu: Poliestrowa pułapka

Tu dochodzimy do sedna problemu, o którym głośno się nie mówi. Politycy i urzędnicy chętnie szafują hasłem „recykling tekstyliów”, roztaczając wizję, w której stara bluzka magicznie zamienia się w nową. Rzeczywistość technologiczna jest brutalna.

Większość naszych ubrań to tzw. fast fashion – mieszanki bawełny z poliestrem, elastanem, akrylem. Do tego dochodzą guziki, zamki błyskawiczne, cekiny, nadruki z gumy. Aby poddać materiał recyklingowi (rozwłóknieniu), trzeba go najpierw idealnie oczyścić z dodatków i rozdzielić składniki.

Technologia chemicznego recyklingu, która potrafiłaby oddzielić bawełnę od poliestru na skalę przemysłową, wciąż jest w powijakach i jest droga. Mechaniczne rozwłóknianie (szarpanie) skraca włókna, więc z takiej „wełny wtórnej” nie zrobimy nowej koszuli, a co najwyżej materiał izolacyjny do samochodu lub wypełnienie kanapy.

Rynek zbytu na te produkty (czyściwo, filce, izolacje) jest nasycony. Świat nie potrzebuje nieskończonej ilości szmat do podłogi. W efekcie, sortownie zostają z górami ubrań, których nie da się sprzedać w second-handach, a przetworzenie ich jest droższe niż wartość uzyskanego surowca.

Kto za to zapłaci?

Skoro surowiec jest bezwartościowy, a jego przetworzenie kosztowne, system się korkuje. Sortownie podnoszą bramowe (opłaty za przyjęcie odpadów). Gminy muszą renegocjować umowy z odbiorcami śmieci. Firmy komunalne doliczają tzw. opłatę ryzykowną.

W ostatecznym rozrachunku koszt ten pojawi się w comiesięcznym rachunku za wywóz śmieci, który płaci każdy z nas.

Gminy są pod ścianą. Z jednej strony muszą wykazać poziomy recyklingu narzucone przez UE, z drugiej – nie mają co z tymi tekstyliami zrobić. Spalarnie też mają ograniczone moce przerobowe, a składowanie tekstyliów jest zabronione. To jest tykająca bomba finansowa. Spodziewam się, że w przyszłym roku opłaty śmieciowe w wielu regionach pójdą w górę o kilkanaście procent, właśnie przez frakcję tekstylną – prognozuje ekspert ds. gospodarki odpadami współpracujący z samorządami.

Pieniądze uciekają też w inny sposób. Każdy przepełniony kontener, każdy dziki wysypisko w lesie, każda interwencja straży miejskiej to koszty operacyjne, które drenują budżety samorządowe.


NAJCZĘSTSZE MITY I FAKTY O TEKSTYLIACH

  1. MIT: Każde ubranie wrzucone do kontenera trafi do potrzebujących. FAKT: Tylko odzież w bardzo dobrym stanie trafia do drugiego obiegu. Reszta to surowiec do recyklingu lub odpad.
  2. MIT: Ubrania są przerabiane na nowe ubrania. FAKT: To rzadkość (tzw. closed loop). Większość jest przerabiana na czyściwo (szmaty przemysłowe) lub paliwo alternatywne.
  3. MIT: Mogę wrzucić podarte, byle czyste. FAKT: Jeśli kontener jest oznaczony jako "odzież używana", wrzucaj tylko to, co nadaje się do noszenia. Zniszczone tekstylia powinny trafić do PSZOK (jeśli gmina tak zaleca) lub specjalnych pojemników na odpady tekstylne.
  4. MIT: Bawełna to bawełna, łatwo ją przetworzyć. FAKT: Większość dzisiejszej "bawełny" ma domieszki elastanu. To sprawia, że recykling jest technologicznie bardzo trudny i kosztowny.
  5. MIT: Wystarczy postawić więcej kontenerów. FAKT: Bez technologii recyklingu i rynku zbytu na produkty z recyklingu, kontenery staną się tylko magazynami odpadów.

CO MA ZROBIĆ MIESZKANIEC? – 7 PRAKTYCZNYCH ZASAD

  1. Dobre oddaj, złe utylizuj: Ubrania nadające się do noszenia wrzucaj do kontenerów PCK/fundacji lub oddaj znajomym.
  2. Zniszczone do PSZOK: Dziurawe, poplamione (ale suche!) tekstylia zawoź do Punktu Selektywnej Zbiórki. Sprawdź zasady w swojej gminie.
  3. Nigdy mokre: Wilgotna odzież pleśnieje w ciągu 24h i niszczy wszystko, co leży obok.
  4. Paruj buty: Wiąż sznurowadła butów parami. Pojedynczy but to dla sortowni odpad.
  5. Nie zostawiaj pod kontenerem: Jeśli pojemnik jest pełny, nie stawiaj worka obok. Deszcz lub psy zniszczą zawartość. Poszukaj innego pojemnika.
  6. Pierz przed oddaniem: Brudna odzież to ryzyko sanitarne dla pracowników sortowni.
  7. Kupuj mniej: To banalne, ale jedyne skuteczne rozwiązanie. Najlepszy odpad to ten, który nie powstał.

Dokąd zmierzamy?

Obecny chaos to choroba wieku dziecięcego nowego systemu, ale bez interwencji „lekarza” pacjent może nie wyzdrowieć. Sam zakaz wyrzucania do czarnych worków to za mało.

Eksperci wskazują na trzy niezbędne zmiany systemowe:

  1. ROP (Rozszerzona Odpowiedzialność Producenta): Koncerny odzieżowe, które wprowadzają na rynek tony taniego poliestru, muszą dopłacać do systemu jego zbiórki i recyklingu – tak jak dzieje się to z elektroniką czy opakowaniami. Bez tych pieniędzy gminy zbankrutują na utylizacji.
  2. Inwestycje w technologię: Potrzebujemy w Polsce nowoczesnych instalacji do automatycznego sortowania tkanin i recyklingu chemicznego.
  3. Standaryzacja zbiórki: Gminy muszą jasno komunikować, gdzie wrzucać „odpad tekstylny” (zniszczony), a gdzie „odzież używaną” (dobrą). Obecnie te dwa strumienie się mieszają, niszcząc potencjał obu.

A my, mieszkańcy? Musimy zrozumieć, że nasza szafa to nie czarna dziura. Każda kupiona bluzka za 20 złotych ma ukryty koszt środowiskowy, który właśnie zaczął pukać do naszych drzwi w postaci wyższych opłat i zaśmieconych osiedli. Segregujmy mądrze, ale przede wszystkim – kupujmy świadomie. Bo na końcu tej drogi to my płacimy za każdą nitkę.


Codziennie dodajemy dużo fajnych ciuchów, które dostały nowe życie - zobacz nowości

Vorheriger Beitrag
Zurück zu Blog